Wypisując kartki do znajomych zawsze mam problem z ich adresami. Chyba każdy tak ma. Problem wynika z tego,że każdy z adresów zapisany w innym kalendarzu czy notesie zaś wizytówki latają po całej torebce. Stąd też powstał ten oto adresownik. Całość zrobiona z papieru pakowego (ten ciemno brązowy), tyłu okładek bloku rysunkowego i papieru Daisy Bucket . Do tego stemple, tusz Tima Holtza, wykrojnik SIZZIX (ten wykrojnik mam do sprzedania w ilości 2 sztuk gdyby ktoś był chętny. Cena 30 zł). No i oczywiście proszek UTH.
Płytki w zbliżeniu. Specjalnie zostały w niektórych miejscach poobkruszane. Oczywiście płytki to wydrukowane litery wykąpane w proszku UTH.
piękny adresownik...te kolorki świetne :)też bym musiała sobie jakiś stworzyć bo gdy trzeba wysłać kartkę to przewracam mieszkanie do góry nogami w poszukiwaniu adresu :)
OdpowiedzUsuńLinko!Jak się cieszę, że się pojawiłaś w blogosferze:))Udało mi się Ciebie odnaleźć,więc będę częstym gościem tutaj!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie nurtuje jedno...Powiedz- odnowiłaś kredens kupiony..rok??półtora temu?:>
Pozdrawiam serdecznie!
Barbarko ... bierz sie do roboty. Lada moment zacznie się wysyłanie kartek wielkanocnych, potem wakacyjnych, a potem bez okazji ... :))
OdpowiedzUsuńLejdik )))))))))))) Bardzo się cieszę, że do mnie zajrzałaś. Od czasu do czasu pukam do Twoich netowych drzwi i podglądam co porabiasz.
Moja babciowa kuchnia dostała "wolne" i jej chwilowo nie męczę, ale tylko dlatego, że przerobiłam pokoje. W tej chwili mój duży pokój zmienił swój wystrój. Przybrał szatę lat 30tych ubiegłego wieku.
Kuchnia też się doczeka. W końcu ileż można trzymać serwetki w starej wazie albo kwiatki w karafce.
Piękny jest!!!
OdpowiedzUsuńBaaardzo lubię takie wintydżowe klimaty (których sama ni w ząb nie potrafię osiągnąć ;) )
:D