W ramach szaleństwa poszukiwania figurek do tortu weselnego próbowałam lepić je z plastycznej masy tortowej. Niestety. Mimo, że udało mi się ulepić główki figurek z dużym podobieństwem do oryginałów, to jednak to nie było to czego chciałam. Na szczęście figurki udało mi się kupić (w Japoni), zaś te ulepione zostały zjedzone przez mojego mążżższczyznę. Szkoda było mi wywalać masę (którą z resztą dostałam od koleżanki) więc przybrała ona formę takiego pudełka )))) Juz z resztą zjedzonego .
Z resztek z obciętego spodu biszkoptowego mam dwie żaglówki. Jak znalazł po dzisiejszych informacjach na temat białego szkwału na Nidzkim. Wiadomości przerażają, tym bardziej, że szkwał przeszedł w miejscu, gdzie tydzień temu pływałam. 10 w skali Bouforta to potężny wiatr.
I na koniec pochwalę się obrusem. Zostałam tym prezentem totalnie zaskoczona. Czyż nie jest piękny? Dodam, że mój stół ma średnicę 120 cm
Wow, jak te pyszności doskonale wyglądają:)
OdpowiedzUsuńA obrus przepiękny:)
Ja tez bym zjadła takie pudełko. Bardzo chętnie!
OdpowiedzUsuńObrus marzenie...
Pozdrawiam:)))
alez tu u Ciebie pysznie :) a obrus przecudowny, ile pracy włozonej, niesamowity :)
OdpowiedzUsuńCiasto zjedzone :) najbardziej wszystkim smakowała dekoracja.
OdpowiedzUsuńA obrus.... ja też się nim cieszę. Baaardzo. Uwielbiam takie rzeczy. Wiem od koleżanki, że zamawiała go trzy miesiące temu u swojej krewnej. Trzy miesiące roboty to dla mnie dla robótek czas niewyobrażalny. Jestem pełna podziwu za taką cierpliwość :)